Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

4 Bałtycka Brygada WOP z Koszalina

Redakcja
1 kwietnia 1947 r. w Warszawie odbywały się uroczystości pogrzebowe gen. Karola Świerczewskiego, który poległ od kul bandytów z UPA w zasadzce pod Jabłonkami. W tym samym dniu w Bieszczadach rozegrała się kolejna tragedia.

W celu wzmocnienia strażnicy WOP w Cisnej, która wiele razy musiała odpierać ataki band UPA, skierowano do niej trzydziestoosobową grupę żołnierzy. Byli to kawalerzyści z 4 Bałtyckiej Brygady WOP z Koszalina. Żołnierze ci mieli wracać do swoich koszar i domów z końcem marca 1947 r., ale w tym czasie doszło do wydarzeń, w trakcie których poległ gen. Karol Świerczewski. Kolejnym terminem powrotu żołnierzy do macierzystej jednostki w Koszalinie miał być początek kwietnia i właśnie w pierwszym dniu tego miesiąca porucznik Witold Dzięgielewski z grupy manewrowej WOP z Cisnej udał się do Baligrodu , by załatwić formalności związane z wyjazdem żołnierzy do Koszalina.Od samego początku, czyli jeszcze w marcu, z faktu tego nie robiono tajemnicy i na pewno w ten sposób bandy UPA dowiedziały się o tym i już 28 marca zaatakowały polskie oddziały, nie wiedząc wówczas, że w trakcie wymiany ognia poległ polski generał, wiceminister obrony narodowej Karol Świerczewski. Takie są prawdziwe a zarazem okrutne karty polskiej historii okresu po zakończeniu drugiej wojny światowej. Tak! Prawdziwe, bo od początku III RP akurat tamte wydarzenia zostały przeinaczone i zafałszowane, ale całe szczęście, że mamy jeszcze w naszym kraju prawdziwych i rzetelnych historyków. Poza tym jeszcze żyją świadkowie i uczestnicy owych krwawych dni w Bieszczadach i od nich możemy się wiele dowiedzieć.Wracając do tematu, razem z por. Dzięgielewskim do Baligrodu udało się wówczas 6 doświadczonych oficerów, 27 żołnierzy oraz komendant posterunku MO w Cisnej sierżant Jan Duplak. Do ataku doszło po obu stronach drogi w miejscowości Łubne. Banderowcy otworzyli ogień ze wzgórz leżących wokół drogi, po której poruszała się kolumna polskiego wojska. W trakcie wymiany ognia na miejscu poległo 21 żołnierzy, natomiast 10 pozostałych bandyci z UPA uprowadzili do lasu, gdzie w bestialski sposób zamordowali ich.Z całej grupy polskich żołnierzy uratowali się tylko dwaj: ppor. Konrad Matelski i strz. Mieczysław Szewczak.Strzały walki było słychać w Baligrodzie, skąd po jakimś czasie przybyła pomoc. Także z Cisnej na pomoc kolegom ruszyły oddziały wojska polskiego. Jednak na jedną i drugą odsiecz było za późno. Oczom przybyłych ukazał się okropny widok. Po obu stronach drogi leżały nagie i zmasakrowane zwłoki polskich żołnierzy. Natomiast tych 10 uprowadzonych do lasu i tam zamordowanych odnaleziono później. To, co tam zastano, nie można opisać słowami ludzi kulturalnych i cywilizowanych. Takiego okrucieństwa dopuszczali się tylko bandyci z UPA od przełomu 1942/43 do lata 1947 r. Od Wołynia aż do Bieszczad.Od 17 kwietnia do 31 lipca miała miejsce Akcja „Wisła", która dziś jest niesprawiedliwie oceniana, a przecież przesiedlenie cywilnej ludności ukraińskiej miało na celu także ochronę tej właśnie ludności przed mordami „braci z UPA", którzy nie wahali się przed tym, by nieposłusznych „swojej krwi" także zamordować.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: 4 Bałtycka Brygada WOP z Koszalina - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na koszalin.naszemiasto.pl Nasze Miasto