Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wielki wyczyn niezwykłych ludzi: 1400 km kajakami, by zaapelować o równość osób z niepełnosprawnością

Joanna Krężelewska
Joanna Krężelewska
Kajakarze przepłynęli Polskę po przekątnej, by udowodnić, że niepełnosprawność to również siła i normalność.
Kajakarze przepłynęli Polskę po przekątnej, by udowodnić, że niepełnosprawność to również siła i normalność. Radek Koleśnik
Miesiąc zajęło im przepłynięcie kajakami z Przemyśla do Osiek w gm. Sianów. Na mecie witał ich tłum, były prezenty, brawa, gratulacje i łzy wzruszenia. Ojciec, syn i ich przyjaciel zrobili coś wyjątkowego, by pokazać, że niepełnosprawność to nie słabość. Mówili to wszędzie, by usłyszeli o tym również pracodawcy.

- Jestem dumna z syna i męża oraz z naszego kolegi, który dzielnie towarzyszy im w wyprawie i wspiera w każdym momencie - tuż przed powitaniem po miesięcznej rozłące powiedziała nam Jolanta Zimno-włocka. - Niewątpliwie, zrobili coś wielkiego. Pokonali 1400 kilometrów rzekami o różnym stopniu trudności. Na koniec płynęli Bałtykiem, na którym warunki bywają różne.

Zobacz także: Trasa rajdu Terenowa Integracja dla Choinki Sianów 2019

Czy pani Jola bała się bardziej o męża, czy o syna? - Nie bałam się. Wiedziałam, że sobie poradzą. Kiedy Mariusz powiedział nam o swoim pomyśle, byłam nastawiona sceptycznie. Ale tylko przez chwilę. Obserwowałam przygotowania do wyprawy i nabierałam pewności, że osiągną swój wielki cel. Zresztą Mariusz pływa od dziecka, a mąż jest instruktorem i dzięki niemu cała rodzina pokochała wodę.

Tą wyprawą Mariusz Zimnowłocki chciał udowodnić, że niepełnosprawność nie wyklucza. Chciał pokazać swą siłę, zaangażowanie, determinację i to, że zasługuje na pracę.

- Cieszę się, że widzę tak wiele osób! Przepłynąłem kajakiem 1400 kilometrów. Zrobiłem to dla moich przyjaciół - osób niesłyszących i osób z niepełnosprawnością. Chciałem zwrócić uwagę na ich problem. I wydaje mi się, że chyba mi się udało! - powiedział 33-letni Mariusz, gdy wysiadł z kajaka. Swoją podróż zaczął 1 września koło Przemyśla, a zakończył na Jamnie w Osiekach. W akcji pod hasłem „Wyprawa dla przyszłości” towarzyszyli mu ojciec - Włodzimierz Zimnowłocki i przyjaciel rodziny Wiesław Hołozubiec.

Wyprawa była manifestem przeciwko nierównemu traktowaniu osób niepełnosprawnych na rynku pracy. Mariusz nie słyszy, nie mówi i nie widzi na jedno oko. Mówi językiem migowym. Jest przy tym absolutnie samodzielny. Żegluje, pływa kajakiem, biega na długich dystansach. Od lat w sezonie pomaga ojcu w pracy. Po skończeniu szkoły chciał się zatrudnić jako kucharz, później jako masażysta. Przez 14 lat nikt nie chciał dać mu pracy, mimo że nie brakowało ofert dla osób z niepełnosprawności.

- Niejednokrotnie słyszeliśmy od pracodawców, że chodzi im tylko o papier - wspomina pan Włodzimierz. Mariusz chciał udowodnić, że jest samodzielny, że radzi sobie tak samo, jak inni, a czasem nawet lepiej. Postanowił przepłynąć Polskę po przekątnej, od Sanu po wybrzeże i wrócić do domu na falach Bałtyku. - Mieliśmy popłynąć wczesną wiosną, jednak pandemia pokrzyżowała nam plany - mówi Włodzimierz Zimnowłocki. Kiedy zaczęliśmy opowiadać o ambitnych planach ojca i syna, stała się rzecz wyjątkowa. Mariusz dostał pracę - dziś jest pracownikiem firmy Kospel. I jak zdradza jego tata, jest innym człowiekiem - ma swoje konto, własne pieniądze, a dzięki temu cele i plany.

- Kiedy Mariusz został zatrudniony, wielu jego kolegów, ale też wiele osób niepełnosprawnych i członków ich rodzin, których nie znaliśmy, kontaktowało się z nami, by pomóc im załatwić pracę. Jak mogliśmy to zrobić? Postanowiliśmy płynąć i zwrócić uwagę na osoby z niepełnosprawnością - powiedział Włodzimierz Zimnowłocki.

Trasa wyprawy kajakarzy obejmowała San, Wisłę, Brdę i Kanał Bydgoski, Noteć i Wartę, Odrę i Zalew Szczeciński oraz odcinek Bałtyku. Trasa wyprawy kajakarzy obejmowała San, Wisłę, Brdę i Kanał Bydgoski, Noteć i Wartę, Odrę i Zalew Szczeciński oraz odcinek Bałtyku.

Woda to żywioł. Niebezpiecznych sytuacji nie brakowało. - Zaskoczyła nas elektrownia w Kozienicach. Był tam próg wodny. Sprawdziliśmy jak jest wyprofilowany. Okazał się być bezpieczny, ale… przyszła bardzo fala wysoka. Ale mamy morskie kajaki i poradziły sobie wyśmienicie - relacjonował pan Włodzimierz.

Również Wisła pokazała swą dzikość. Za Modlinem kajakarze trafili na wichurę. - Strach było przepłynąć na drugą stronę rzeki. Fala była wysoka i krótka, silny szkwał mógł przewrócić kajaki. Zejście z nurtu tworzyło ryzyko, że wiry mogły przewrócić kajak. Doświadczenie spowodowało, że wyszliśmy z tego bez szwanku - wspominał.

Przedostatniego dnia wyprawy kajakarze walczyli z bardzo wysokimi falami. Bałtyk ocenili jako najtrudniejszy odcinek spływu. - Mariusz jest żeglarzem i bardzo mu się to podobało. Ja byłem przerażony - uśmiechnął się pan Włodzimierz. - Na szczęście strat w sprzęcie nie było, co pokazuje, że byliśmy bardzo dobrze przygotowani.

Termin wyprawy, ze względu na obostrzenia sanitarne, został przełożony z wiosny na przełom lata i jesieni, a cel wyprawy stał się jeszcze donioślejszy - Mariusz już pracował, ale zdecydował popłynąć dla innych. Postanowił wszędzie głośno mówić o problemach osób z niepełno-sprawnością, o ich nierównym traktowaniu na rynku pracy, o tym, jak w praktyce wygląda realizacja ich prawa do godnego życia. - Nie uważam się za osobę niepełnosprawną. Ja po prostu nie słyszę - mówił nam Mariusz, jeszcze przed wyprawą. - Chcę przepłynąć nasz kraj, żeby udowodnić, że jestem taki, jak inni.

Środowisko osób z niepełno-sprawnością za ten gest okazało Mariuszowi, jego tacie i przyjacielowi ogromną wdzięczność. W środę, 30 września, na mecie wyprawy, kajakarzy witała nie tylko najbliższa rodzina, władze gminy (Włodzimierz Zimnowłocki jest radnym Rady Miejskiej w Sianowie), mieszkańcy, strażacy, ale też kilkadziesiąt osób niepełnosprawnych. Czym dla nich jest wyczyn Mariusza? - Inspiracją. Pokazał ogromną odwagę, to, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Skoro przypłynął Polskę, może przepłynąć nawet cały świat! - ocenił Paweł Hejman, podopieczny Środowiskowego Domu Samopomocy „Szansa” w Sianowie. - Najważniejsze, to nie bać się. Mariusz pokazał też, że każdy z nas zasługuje na pracę, bo chcemy podejmować wyzwania, żeby z odwagą im sprostać.

Koszty wyprawy Mariusza udało się pokryć dzięki ludziom dobrej woli. Wsparli zbiórkę, którą dla syna zorganizował pan Włodek. Również po drodze kajakarze doświadczali mnóstwa życzliwości. Ludzie, którzy słyszeli o ich wyprawie, przynosili jedzenie, oferowali dach nad głową.

O wyprawie Mariusza, dzięki ogólnopolskim mediom, usłyszał cały kraj. - Kajakarze byli w wielu miejscach gorąco witani, również przez włodarzy miast. Problem, o którym wszędzie mówili, został nagłośniony. Mam nadzieję, że spotka się z szerokim odzewem - powiedział Maciej Berlicki, burmistrz Sianowa, dodając, że jest dumny z mieszkańców gminy, którzy popłynęli w słusznej sprawie. Ich wielki wysiłek i zaangażowanie sprawiły, że o zatrudnieniu osób z niepełnosprawnością wiele się mówi. Oby za słowami szły też czyny. Tak ambitne, jak wielki czyn kajakarzy.

Na koniec możemy zdradzić, że Mariusz Zimnowłocki został nominowany do nagrody w Konkursie „Człowiek bez barier 2020”, organizowanym przez Stowarzyszenie Przyjaciół Integracji w Warszawie. Celem Konkursu jest promowanie postaw osób z niepełnosprawnością, które przełamują bariery i stereotypy dotyczące niepełnosprawności oraz mogą stać się wzorem postępowania dla wielu osób w całym kraju. A Mariusz jest wzorem dla wszystkich - sprawnych i mniej sprawnych!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na koszalin.naszemiasto.pl Nasze Miasto