Zebranie partii, czy dyskoteka? Koszaliński klub otwarty był w weekend [WIDEO, ZDJĘCIA]

Zanim zgromadzeni trafili do środka, musieli wystać swoje w kolejce. Wchodzącym mierzona była temperatura, każdy miał mieć maseczkę ochronną, a do tego klienci musieli wypełnić deklarację wstępu do partii Strajku Przedsiębiorców, bo właśnie w taki sposób koszaliński klub zachęcał na swoim profilu facebookowym do przybycia.

- Wszystkich naszych dotychczasowych klubowiczów zapraszamy na budowanie struktur Partii Strajk Przedsiębiorców. Weź udział w nowym ruchu partyjnym! Udział w spotkaniu - płatny - 20 zł/os. Ważne - działamy zgodnie z zaleceniami Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Zabierzcie ze sobą maseczki! Każdy członek wydarzenia przy wejściu proszony będzie o wypełnienie deklaracji wstępu do Partii Strajku Przedsiębiorców. Deklaracje należy mieć cały czas przy sobie oraz nie zgubić jej do kolejnego "spotkania" - działają one na zasadzie biletu wstępu na spotkanie - czytamy w zapowiedzi wydarzenia.

To odbyło się zgodnie z planem w piątek oraz planowane jest również w sobotę w godzinach wieczornych.

Na miejsce przybyli przedstawiciele sanepidu w asyście policji. Sporządzono protokół, postępowanie jest w toku. Decyzje o ewentualnych karach finansowych, w myśl aktualnych obostrzeń dotyczących zamknięcia tego typu lokali i zakazu zgromadzeń, zapadną później. Zaznaczyć zależy, że każdemu przedsiębiorcy, który złamie zakaz, może grozić kara w wysokości do 30 tysięcy zł.

- Konsultowaliśmy to z naszymi prawnikami oraz z właścicielami największych klubów i dyskotek w kraju. To ostatni dzwonek, nie mamy już nic do stracenia - powiedział nam pan Dominik z koszalińskiego klubu Sizar. - Na razie nie dostaliśmy informacji o ewentualnej karze. Jesteśmy pierwsi w Koszalinie, którzy zdecydowali się na otwarcie. Przed wejściem sprawdzaliśmy maseczki, mierzono temperaturę, do tego ustawiliśmy 12 stanowisk do dezynfekcji. Elementy wspólne, czyli m.in., stoliki, czy klamki, na bieżąco dezynfekowaliśmy. Chcemy zminimalizować ryzyko ewentualnego zakażenia - zapewniał.

Wydarzenie żywo komentowano w internecie, na naszym portalu i profilu FB. - Ja się im nie dziwię, każdy przedsiębiorca walczy o swoje. To był jedyny ich dochód, musieli też za co żyć, spłacać kredyt, wynajem lokalu czy też opłacać pracowników. To życie w strachu przed kolejnym dniem, "co będzie jutro". Ja jestem za tym, by wszyscy się otworzyli i walczyli o swoje. Państwo im nie da - pisze jedna z Czytelniczek.

- Żeby się na dziko otworzyła jakaś jadłodajnia, to nie ma jakiegoś problemu, bo tam można zachować warunki sanitarne i izolować ludzi, ale dyskoteka?! Jeżeli było tam sto kilkadziesiąt osób (według naszego informatora, blisko tysiąc -przyp. red.), to wystarczyły dwie lub trzy zakażone i mamy kilkadziesiąt kolejnych, którzy z wirusem pójdą w miasto. Jeżeli tak będziemy robić, to ten lockdown jeszcze za pół roku się nie skończy - komentuje inny Czytelnik.

Co z innymi koszalińskimi dyskotekami, Klubem Kosmos i Trokadero? One chronione są tzw. tarczami antykryzysowymi i raczej nie odważą się otworzyć swych podwojów w trakcie trwających obostrzeń, bo nie tylko straciłyby wsparcie, ale naraziły na dotkliwe kary.

- Co innego Sizar. Oni nie mają już nic do stracenia. Zarobią trochę na wejściówkach i się zwiną. Do klubu wszedł syndyk masy upadłościowej (co jest efektem tego, że w 2020 roku cała branża była w zastoju), więc nawet gdyby sanepid nałożył na właścicieli maksymalne kary finansowe, to i tak nie byłoby z czego tych kar ściągnąć - mówi nam jeden z anonimowych informatorów.