Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tokio 2020. Iga Świątek wygrała pierwszy mecz! Koszmarny upał nie zatrzymał Polki

Przemysław Franczak, Tokio
Iga Świątek na korcie centralnym ośrodka Ariake Tennis Park.
Iga Świątek na korcie centralnym ośrodka Ariake Tennis Park. Pawel Relikowski / Polska Press
Pierwszy krok został zrobiony. Iga Świątek awansowała do 2. rundy olimpijskiego turnieju w Tokio. Polka nie marnowała czasu i sił w rywalizacji w parzącym upale. Zwycięstwo 6:2, 6:2 w meczu z Niemką Moną Barthel zajęło jej 70 minut.

Iga Świątek pokonała Monę Barthel w pierwszym meczu w Tokio 2020

Iga Świątek wychodziła na kort centralny o 11 lokalnego czasu (4 nad ranem w Polsce). Temperatura właśnie przekraczała 30 stopni Celsjusza i rosła. Jeśli dorzucić do tego dużą wilgotność, zero cienia na placu gry - nie licząc parasoli przy ławkach - to łatwo sobie wyobrazić, z czym w Tokio będą musieli mierzyć tenisiści (i nie tylko oni). Kort był nagrzany jak patelnia, a Piotr Sierzputowski, trener Świątek, już wcześniej żartował, że w południe można na nim smażyć jajka. A może to wcale nie był dowcip.

- To nie jest moja ulubiona pogoda, podobne warunki zdarzają się na turniejach w Stanach Zjednoczonych - mówiła po meczu Polka, która zaczęła go tak, jakby chciała go jak najszybciej skończyć, żeby na narażać się na torturę – od przełamania rywalki. I to była zapowiedź tego, co miało nastąpić w pierwszym secie. Świątek była ofensywna i precyzyjna, a Barthel popełniała mnóstwo błędów. Polka pierwszego gema straciła prowadząc 5:0, co ciekawe - przy swoim podaniu. Na chwilę straciła rezon, po jednym z nieudanych zagrań wykonała w stronę trenera gest zdziwienia, który znaczył mniej więcej tyle: „nie wiem, jakim cudem nie zmieściłam tej piłki w korcie”. Sytuacja jednak szybko wróciła do równowagi i po 40 minutach pierwszy set padł łupem Świątek.

Początek drugiego to wyrównana walka, ale potem Polka znów przejęła kontrolę i od stanu 2:2 wygrała cztery kolejne gemy. A całe spotkanie 6:2, 6:2.

- Był olimpijski stres. Pomimo tego, że mój tata dużo mi opowiadał o igrzyskach, to dopiero gdy tutaj przyjechałam, zrozumiałam, jak to właściwie jest, czym różni się ten turniej od reszty - opowiadała później Świątek. - Cieszę się, że jestem w kolejnej rundzie, że będę miała przede wszystkim okazję do tego, żeby zdobyć więcej doświadczenia. Igrzyska są w pewnym sensie dziwne. Wszystko jest tu inne niż na normalnych turniejach. Wioska olimpijska ze swoim chaosem i toczącym się w niej życiem, codzienna rutyna, długie dojazdy na korty i taki ogólny klimat. Trzeba się przyzwyczaić.

- Cieszę się, że mam okazję poznać się z innymi sportowcami, bo to jest zupełnie coś innego niż podróżowanie cały rok z innymi tenisistkami. Ceremonię otwarcia oglądałam do połowy. Niestety, już spałam, kiedy szła nasza reprezentacja, ale myślę, że obejrzę retransmisję. To jest przecież wyjątkowe przeżycie dla nich i dla mnie, mimo tego, że oni byli tam, a ja miałam laptop - śmiała się.

I dorzucała ze śmiechem do oddalonych od niej o 2 metry dziennikarzy (dystans!): - O, w normalnym turnieju nie spotkałam się, żeby że było tu tylu reporterów, więc cieszę się, że jesteście, ale to też jest stresujące.

W drugiej rundzie zmierzy z Hiszpanką Paulą Badosą, która pokonała Francuzkę Kristinę Mladenovic 6:7, 6:3, 6:0.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Tokio 2020. Iga Świątek wygrała pierwszy mecz! Koszmarny upał nie zatrzymał Polki - Gazeta Krakowska

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto