Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

PRZYSMAK - Wyjątkowy smak rogala świętomarcińskiego znają też w innych regionach

Elżbieta Sobańska, współpraca: Tomasz Adamczyk
Rogale świętomarcińskie mają nadzienie z białego maku. Sposób zawijania rogali i nakładania masy wpływa na ich kształt
Rogale świętomarcińskie mają nadzienie z białego maku. Sposób zawijania rogali i nakładania masy wpływa na ich kształt A. Szozda
Aby móc skosztować pysznego rogala, poznaniacy czekają cały rok. Niektórzy już zaczęli odwiedzać cukiernie i próbować rogali, aby już w dzień św. Marcina delektować się tym najlepszymi. Jednak ich wyjątkowy smak znają także mieszkańcy innych regionów.

Rogale świętomarcińskie można dostać na Pomorzu. Tamtejsi cukiernicy robią też własne rogaliki, znane jako marcinki. Jednak na bicie rekordu w ich jedzeniu (z okazji święta w Poznaniu i okolicach zjada się średnio 400 ton rogali) nie ma szans.

- Nie przypuszczałem, że zjadacie tyle rogali. Zapełniłyby one wiele ciężarówek - dziwi się piekarz i cukiernik Grzegorz Pellowski, starszy Cechu Piekarzy i Cukierników w Gdańsku. - Słyszeliśmy, że rogale świętomarcińskie są unijnie chronione i rozmawialiśmy w tej sprawie z wielkopolskimi przedstawicielami z grupy producenckiej, która je zastrzegła. Aby uniknąć kar, nasze rożki będą sprzedawane pod nazwą marcjanki.

Rożki są z ciasta drożdżowego, z nadzieniem makowym, pomadą i obsypane skórką pomarańczową. Niektórzy cukiernicy stosują niebieski mak, inni biały. - Mają one kształt rogala, ale nazywamy je rożkami - wyjaśnia Grzegorz Pellowski. - Mamy też własną legendę towarzyszącą tradycji zajadania się tymi przysmakami.

A według legendy, kilka wieków temu w portowym Gdańsku mieszkało dwóch przyjaciół. Jednemu na imię było Marcin, drugiemu zaś Janek. Los wystawił ich na próbę. Podczas sztormu, Marcinek uratował życie przyjacielowi, który wypadł za burtę.

Żeglarze stali się sławni, o ich wyczynie śpiewano w marynarskich szantach. Przyjaciele zgodnie z panującym wówczas zwyczajem zażywali tabakę z krowich rożków, jakie dziś jeszcze spotkać można na Kaszubach.

Syn jednego z nich był w Gdańsku piekarzem i właścicielem chętnie odwiedzanej cukierni. Zaczął robić z ciasta rożki - podobne do tych, których używali za życia obaj żeglarze, po czym nadział to, co teraz przypominało rogala makową masą i tak powstał aromatyczny podwójny rożek.

Rogale świętomarcińskie trafiają także do Warszawy i to nie tylko do urzędów. Mogą je skosztować również mieszkańcy. Jednym z miejsc, gdzie można je dostać są sklepy... poznańskiej sieci supermarketów "Piotr i Paweł. Jednak niewielu z nich wie tak naprawdę, co to jest rogal świętomarciński. Sami, gdy zapytani o kojarzony z ich miastem przysmak, najczęściej podają słynną "wuzetkę".

O świętmarcińskim rogalu słyszano także w Krakowie, który sam słynie z regionalnych przysmaków. - Kojarzę wielkopolskiego rogal i znam z grubsza jego recepturę - zaznacza cukiernik Jan Kwiatkowski z Cechu Rzemiosł Spożywczych w Krakowie. - Przyznaję jednak, że nie widzi się go raczej w sklepach.

W Krakowie bowiem króluje obwarzanek. Produkują go piekarze. Wykonany jest z ciasta drożdżowego, z dodatkiem soli, cukru, mąki, wody i mleka. - Najważniejsze jest to, aby obwarzanek miał połysk - wyjaśnia Kwiatkowski. - Sekretem są dodatki do wody, w której się go obgotowuje, a dzięki którym obwarzanek tak się błyszczy. Potem jest on wypiekany na blasze.

Obwarzanek może mieć różną posypkę: z solą, sezamem ketchupem i serem. Nie ma to znaczenia, jak w przypadku rogali, bo różne swego czasu zakusy przedsiębiorców krakowskich na opatentowanie obwarzanka skończyły się fiaskiem. - Wywołało to protesty - opowiada krakowski cukiernik. - Zdaniem wielu osób tradycyjny obwarzanek powinien być ogólnodostępny, a nie tylko produkowany przez określoną grupę producentów.

W Poznaniu niektórzy cukiernicy proponują, aby powstały punkty, gdzie przez cały rok turyści mogliby kupić rogala. - Z kolei zaglądający na Rynek Główny turyści nawet nie pytają o obwarzanki, bo stoiska ustawione są niemal co kilka metrów i sami się o nie potykają - śmieje się Jan Kwiatkowski. - Dużą popularnością cieszą się pączki z różą.

Poznańska legenda o rogalach
Tradycja wypieku rogali w Poznaniu sięga 1891 roku.
Z okazji dnia św. Marcina, proboszcz poznańskiej parafii pw. św. Marcina, ks. Jan Lewicki, zaapelował do wiernych, aby - wzorem patrona - zrobili coś dla biednych. Cukiernik Józef Melzer upiekł trzy blachy rogali i przyniósł do kościóła. Potem dołączali inni. Bogaci poznaniacy kupowali rogale, biedni dostawali je za darmo. Zwyczaj wypieku w 1901 przejęło Stowarzyszenie Cukierników.
Rogal ma także swoją legendę, według której dawno temu wyśnił go jeden z poznańskich piekarzy. We śnie ujrzał świętego Marcina jadącego na koniu, który zgubił podkowę. Piekarz podniósł ją i wpadł na pomysł, że teraz będzie piekł ciasto w kształcie podkowy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oborniki.naszemiasto.pl Nasze Miasto