Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Popularny „plastyk” kończy właśnie 40 lat

Adam Wolski
To zdjęcie nauczycieli i pracowników szkoły zostało zrobione w 1978 r.
To zdjęcie nauczycieli i pracowników szkoły zostało zrobione w 1978 r. archiwum szkoły
9 października Zespół Szkół Plastycznych obchodzi swoje urodziny.

Pomysł powołania Liceum Plastycznego w Koszalinie pojawił się już pod koniec lat 50., ale dopiero na początku lat 70. zaczął się krystalizować. Bezspornym twórcą, który doprowadził do ziszczenia się projektu, był Zbigniew Szulc, ówczesny dyrektor nieistniejącego już dziś Ogniska Plastycznego, a następnie wieloletni dyrektor nowej szkoły, rzeźbiarz i pedagog. Nowe liceum początkowo miało mieścić się w budynku Szkoły Podstawowej nr 1, ale ostatecznie zdecydowano, by jej siedzibą stał się gmach przy ul. Racławickiej.

30. uczniów w całej szkole

Informacje o nowo powstałym Liceum Plastycznym pojawiły się 14 maja 1975 r. (oficjalnie szkołę utworzono 26 maja tegoż roku). Czasu do namysłu dla zainteresowanych uczniów było więc niewiele. Nabór odbył się 25-27 sierpnia 1975 r. Z przedmiotów ogólnokształcących nie egzaminowano, oceniano natomiast zadane do wykonania w domu prace: dwa rysunki, dwie prace malarskie i dwie płaskorzeźby. Spośród 51. kandydatów egzamin zdały 23 osoby, dodatkowo przyjęto 7 osób, które egzamin zdawały wcześniej w innych liceach plastycznych. Uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego nastąpiło kilka dni po kulminacji dożynkowego świętowania, 11 września 1975 r. w sali widowiskowej obecnej Koszalińskiej Biblioteki Publicznej, a zajęcia lekcyjne rozpoczęły się 15 września. Przejęty po Technikum Mechanicznym szkolny budynek był w opłakanym stanie. Sprzęt pozostawiony przez poprzednika był zniszczony w 70. proc., a nowych użytkowników czekały powyrywane kontakty, pozbawione zamków drzwi, które trzeba było podpierać drągami i zalana wodą piwnica, w której montowano ruchome mosty z desek na cegłach. Pierwsze remonty były przeprowadzane rękoma uczniów, którzy sprzątali, urządzali klasy i inne pracownie artystyczne, oraz rodziców, którzy naprawiali tablice rozdzielcze, punkty świetlne i kontakty. Bardziej specjalistyczne prace, na które udało się otrzymać fundusze z Urzędu Wojewódzkiego (instalacja nowej kanalizacji wodociągowej, centralnego ogrzewania oraz przystosowanie do użytku sanitariatów) od grudnia 1975 r. wykonywała brygada remontowo - budowlana Syrena z Mielna.

Pierwszy rok był więc pionierski i przypominający co nieco lata tuż powojenne. Jeszcze w dniu rozpoczęcia roku szkolnego brakowało nauczyciela jęz. rosyjskiego, geografii, przysposobienia obronnego, wuefisty i polonisty. Początkowo szkoła nie miała żadnych funduszy na wyposażenie, a nawet na płace. Pierwsze pensje pracownicy otrzymali dwa miesiące później. Zajęcia z malarstwa i rzeźby początkowo odbywały się w Ognisku Plastycznym, które wyposażone było w sztalugi, i częściowo w Liceum Ogólnokształcącym im. Broniewskiego. Ta sytuacja powtórzyła się zresztą, gdy w 1978 r. szkoła pozyskała fundusze na gruntowny remont połączony z powiększeniem powierzchni. To właśnie wtedy po zlikwidowaniu dwuspadowego dachu i dobudowaniu trzeciego piętra, przedwojenny budynek niemieckiego schroniska młodzieżowego zmienił kształt na ten znany dzisiaj.

O słodkie imię wolności

Pierwszymi nauczycielami przedmiotów artystycznych byli koszalińscy artyści plastycy: rysunku i malarstwa uczył Marian Dąbrowski, rzeźby - Ryszard Moroz, liternictwa i fotografii - Bogusław Siwiński. Naukę tkactwa prowadziła uznana artystka, nadal twórczo aktywna, Zofia Szreffel (właśnie otwarto jej wystawę w KBP). Lekcje wyglądały inaczej niż tradycyjne zajęcia z jęz. polskiego czy matematyki: prof. Dąbrowski np. przynosił płyty analogowe z muzyką poważną, która towarzyszyła uczniom malującym martwe natury. Do domu zadawano „szkice” tematyczne, np. bryła w perspektywie, później każdy z uczniów miał po prostu co tydzień zaprezentować kilka swoich rysunków. Kadra nauczycielska przedmiotów ogólnokształcących wywodziła się z koszalińskich szkół ponadpodstawowych o dużym doświadczeniu pedagogicznym. Część z nich potrzebowała jednak trochę czasu, by wczuć się w specyfikę szkoły artystycznej. Tak było np. podczas pierwszego dnia wiosny w drugim roku istnienia szkoły, kiedy prawie wszyscy uczniowie udali się na tradycyjne w tym dniu wagary. Po drodze na Górę Chełmską ktoś wpadł na pomysł, żeby wysłać do dyrekcji szkoły telegram (było to w czasach, gdy nie istniały SMS-y) z łacińską sentencją (w szkole jednym z języków obcych była łacina nauczana przez znakomitego konserwatora zabytków, ś.p. Zbigniewa Drywę). Źródła milczą, jak grono pedagogiczne zareagowało na telegram o treści „O nomen dulce libertatis” („O słodkie imię wolności”), ale wiadomo, że lekcje tego dnia jednak się odbyły z udziałem jedynego ucznia, który tego dnia spóźnił się do szkoły i był samotnie obecny na wszystkich zajęciach.

Szkoły artystyczne miastu

Koszalińskie Liceum Plastyczne od samego początku istnienia starało się współuczestniczyć w życiu miasta, np. projektując znaki graficzne bądź rozplanowanie plastyczno-użytkowe wnętrz lokalnych sklepów i zakładów pracy. Również w późniejszym okresie prace dyplomowe absolwentów stanowiły np. projekty rozwiązań plastycznych klatek schodowych z częściowym wykonaniem wyposażenia (naczynia na kwiaty i krzewy, ozdobne naczynia na chleb itp.), rozplanowanie placów zabaw z rzeźbiarskimi huśtawkami, bujakami itp.), projekty śmietników, pergoli itp., a nawet projekty kolorystyczne elewacji budynków w centrum Koszalina. Przez kilka lat, wraz z muzeum i szkołą muzyczną, organizowano wiosną wspólną imprezę pt. Średnie szkoły artystyczne miastu. Ze Szkołą Muzyczną zresztą koszaliński Plastyk był związany od początku swojego istnienia: przez pierwsze lata obie placówki mieściły się w tym samym budynku. Często sąsiedztwo to było kłopotliwe dla obu stron, gdy przyszli plastycy bębnieniem w ściany próbowali uciszać przyszłych muzyków ćwiczących w sąsiednim pomieszczeniu na perkusji czy skrzypcach.

Pierwsze koty za płoty?

Pierwsi absolwenci opuścili szkołę w r. 1980. Młodsze roczniki z napięciem śledziły ich losy: dużym szokiem był fakt, że z całej ich 24-osobowej grupy nikt nie dostał się na studia plastyczne. Jedynie znany dziś i ceniony artysta malarz Waldemar Marszałek zdołał uzyskać status wolnego słuchacza na gdańskiej Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych (dziś jest tam wykładowcą). Podobnie było z kolejnymi dwoma rocznikami (później było już lepiej).

Mimo to wielu pierwszych uczniów znalazło pracę i osiągnęło sukces. Poza W. Marszałkiem, Krzysztof Rećko-Rapsa jest dziś uznanym artystą, którego abstrakcyjne kompozycje malarskie zostały docenione w Europie i poza nią. Koszalinianin Zbigniew Cygler prowadzi znaną w regionie firmę specjalizującą się w wystroju wnętrz, jest również autorem scenografii teatralnych i filmowych, a nawet w filmie zagrał. Zmarły niedawno Marek Chmielewski (jeden z najzdolniejszych uczniów z pierwszego rocznika), mimo braku studiów był znanym i cenionym artystą malarzem i portrecistą. Inni z powodzeniem prowadzą studia reklamy, pracują jako plastycy w domach kultury i jako nauczyciele plastyki w szkołach.

To tylko fragment historii pierwszych pięciu lat istnienia szkoły, która jutro świętować będzie swoje 40. urodziny. Z pewnością przybędzie tam wielu dawnych uczniów, a więcej dowiedzieć się będzie można z kuluarowych rozmów i wspomnień zaczynających się oczywiście od „a pamiętasz...”.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na koszalin.naszemiasto.pl Nasze Miasto