Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kontrowersje wokół I tomu monografii pt. Dzieje Koszalina do 1945 r.

Radosław Gaziński
Ok. 100 błędów znalazł nasz współpracownik w najnowszym opracowaniu historii  Koszalina
Ok. 100 błędów znalazł nasz współpracownik w najnowszym opracowaniu historii Koszalina kolaż: Adam Wolski
9 czerwca opublikowaliśmy tekst Adama Wolskiego nt. nowo wydanej monografii Koszalina, w której autor zarzucił jej twórcom nietrzymanie się faktów, przeinaczenia i zwykłe literówki. On, niefachowiec, znalazł ok. 100 błędów. Oto odpowiedź jednego z redaktorów naukowych książki.

Pan Adam Wolski, jak prawdziwy miłośnik historii Koszalina, rzucił się z pasją na pierwszy tom „Dziejów Koszalina”, dostrzegł liczne i rażące błędy, po czym oznajmił światu, że ta książka to bubel, który nie jest wart czytania ani wysiłku finansowo - organizacyjnego, jakie włożyło weń miasto.

„Recenzent nie ma pojęcia o tym , jak należy recenzować monografie”

Chyba pan Wolski nie do końca wszystko zrozumiał, sam pisze bowiem o niezrozumiałym języku, w jakim napisano książkę.

Trzeba jednak stwierdzić, że recenzent, niestety, nie ma pojęcia o tym, jak należy recenzować monografie. Po pierwsze, u pana Wolskiego próżno szukać odniesień do konstrukcji pracy: czy, jego zdaniem, jest ona dobra, czy też nie. Szlachetnie milczy nasz krytyk na temat kompletności wykorzystanych w pracy materiałów archiwalnych. Nie postuluje o ewentualne ich uzupełnienie. W recenzji nie ma ani słowa o kompletności wykorzystanej literatury. Co najgorsze, pan Wolski nie napisał ani zdania o najistotniejszych problemach poruszonych w pracy.

Nie odnosi się chociażby w żaden sposób do nowych ustaleń i hipotez w sprawie wczesnośredniowiecznego Koszalina i roli Góry Chełmskiej w powstaniu lokacyjnego miasta. Nie ma żadnego poglądu na proces lokacji miasta i jego rolę gospodarczo - polityczną w średniowieczu. Nie zauważa też licznych nowych ustaleń odnoszących się do dziejów Kościoła w średniowiecznym mieście. Nie zwraca uwagi na ustalenia dotyczące Kościoła protestanckiego ani też na rewizję poglądu wcześniejszej historiografii o ruinie, w jakiej był koszaliński klasztor cysterek.

Nie zauważył „kapsuł czasu”

Żeby nie przedłużać tej listy - krytyk nie jest w stanie ocenić linii rozwojowych Koszalina w XIX i I połowie XX wieku. Nic też nie dowiemy się z recenzji na temat tzw. „kapsuł czasu” stosowanych w historiografii zachodniej i zastosowanych również w „Dziejach Koszalina”, a służących do umieszczania poza tekstem informacji o zjawiskach, instytucjach, osobach, wagach, miarach itp.

W sprawie tramwajów : „nikt tu nie ma do końca racji”

Właściwie pan Wolski nie zauważa żadnych błędów merytorycznych w pięciu rozdziałach (na siedem) czyli na 294 stronach. Dzielnie wypatrzył za to cztery „rażące błędy” w liczącym 52. strony rozdziale 5. (prof. Edward Włodarczyk). Pan Wolski zauważył np., że na str. 241 autor rozdziału wskazał na rok 1914, jako datę uruchomienia koszalińskich tramwajów, a miało to miejsce 3 lata wcześniej, czyli w 1911 roku. Nie doczytał jednak, że prof. Włodarczyk napisał parę zdań wyżej, że w 1911 roku rozpoczęto budowę koszalińskich tramwajów. I cóż, nikt tu nie ma do końca racji, gdyż budowę linii tramwajowych zaczęto w 1911 roku, przejazd techniczny miał miejsce w grudniu 1911 roku, zaś regularną komunikację uruchomiono w 1912 roku, mając na względzie wystawę krajową.

„Wystawa z 1912 roku miała lokalny, pomorski charakter”

Pan Wolski ma jednak pretensje, że wystawa ta nie została zauważona przez autora rozdziału, a wspomniał on o mniejszej z 1860 roku. Na to odpowiedź jest następująca: tego typu wystawy były regularnie organizowane w różnych pomorskich miastach (np. w Greifswaldzie, Szczecinie), a wystawa z 1912 roku miała lokalny, pomorski charakter (podobnie jak wcześniejsze). Dodatkowo o micie wystawy z 1912 roku i Fritzu Treichelu można napisać osobny artykuł. Niestety, autorzy monografii nie mogli napisać wszystkiego, a prof. Włodarczyk uznał, że wystawa z 1860 roku zorganizowana u progu modernizacji Koszalina miała dla miasta większe znaczenie. To kwestia perspektywy historycznej, której pan Wolski jest całkowicie pozbawiony.

Gmach poczty: wybudowany w 1884 roku, potem tylko dostawiono doń skrzydło i go zmodernizowano

A problem koszalińskiej poczty? Pan Wolski ze zgorszeniem zauważa, że na str. 239 prof. Włodarczyk napisał o oddaniu w 1913 roku gmachu miejscowej poczty. Bądźmy jednak dokładni: w 1850 roku powołano Okręgową Dyrekcję Poczty w Koszalinie, gmach, o którym mowa, zresztą pełen usterek, wybudowano w 1884 roku, o czym pisze dr Gwiazdowska (str. 393). O nowe skrzydło został on uzupełniony w 1908 roku, zaś w 1913 roku przeszedł modernizację, stając się jednym z najnowocześniejszych na Pomorzu - do czego odnosi się prof. Włodarczyk.

Recenzent nie dostrzega ogromu pracy wykonanej przez dr Gwiazdowską

Ze względu na ograniczone ramy odpowiedzi trudno się ustosunkowywać do wszystkich uwag recenzenta. Należy jednak stwierdzić, że recenzent z lubością rzuca się na błędy w nazewnictwie ulic w rozdziale 7 (dr Ewa Gwiazdowska). Nie ma tu w zasadzie uwag merytorycznych do opisywanych przez panią doktor obiektów. Recenzent w ogóle nie zauważa, że dr Gwiazdowska dokonała rzeczy ogromnej, zestawiając zróżnicowaną ikonografię miasta, w oparciu o którą zbudowała dłuższą narrację o rozwoju koszalińskiej architektury. Jest przy tym także charakterystyczne, że pan Wolski nie stwierdza błędów przy opisie wcześniejszej ikonografii, a skupia się na przełomie XIX i XX wieku.

Opisywane obiekty i ulice są rozpoznawalne dla mieszkańców Koszalina

Pan Wolski nie rozumie, że autorka opisuje miasto, którego już nie ma i powinna ona umieszczać na początku niemieckie nazwy, a polskie winny być tylko pomocnicze. Ta konwencja została jednak złamana przez redaktorów tomu (chociaż może niepotrzebnie) i nazewnictwo polskie umieszczono jako pierwsze. I cóż, przyznaję, że pani Gwiazdowska zrobiła błąd, korzystając wyłącznie z planu Koszalina z 2001 roku oraz z zestawienia ulic towarzyszących zespołowi akt nadzoru budowlanego miasta Koszalin i w tekście pojawiły się nazwy ulic, których dzisiaj już nie ma. Nie zmienia to faktu, że opisywane obiekty i ulice są rozpoznawalne dla mieszkańców Koszalina, co ułatwia umieszczony na końcu spis ulic i miejscowości.

„Kim zatem jest pan Wolski?”

Historykiem, znawcą dziejów miasta? Otóż nie. Pan Wolski nie jest ani historykiem, ani historykiem - amatorem, jest dokumentalistą. Wie, gdzie i kiedy wykopano rurę kanalizacyjną, gdzie na ulicy X rosła brzoza, gdzie stał jaki dom, jak dana ulica nazywała się przez I wojną światową, jak - w latach 30. XX wieku, jak nazwano ją po 1945 roku i jak wreszcie nazywa się ona dzisiaj. To nie jest jednak historia tylko zbiór faktów z II połowy XIX i XX wieku, ot i wszystko. Mając taką encyklopedyczną wiedzę, nie powinien pan Wolski ogłaszać światu, że powstał bubel, bo do pełnej oceny recenzowanej publikacji nie ma on kompetencji. Nie jest w stanie zweryfikować łacińskich dokumentów ani pisanych w języku dolnoniemieckim poszytów, nie odczyta XVII-wiecznego pisma gotyckiego, nie przeanalizował tylu akt koszalińskiego nadzoru budowlanego, jak chociażby dr Ewa Gwiazdowska. Na koniec warto jeszcze podkreślić, że koszalińskie księgi adresowe, które wydają się być dla recenzenta jednym z głównych źródeł, są również obciążone licznymi błędami. Oczywiście, w kolejnym szczegółowym materiale możemy dokładniej i spokojnie przyjrzeć się zarzutom pana Wolskiego i rozpocząć serial pt. „O dziejach Koszalina jeszcze więcej”, ale czy warto?

*** Uwaga. Śródtytuły pochodzą od redakcji.

Zobacz także Prezentacja monografii z okazji 750-lecia Koszalina

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na koszalin.naszemiasto.pl Nasze Miasto