Krzysztof Sapała

avatarKrzysztof Sapała

Koszalin
Dużo tego, dużo... ;)

4 Bałtycka Brygada WOP z Koszalina

2011-08-17 19:50:00

1 kwietnia 1947 r. w Warszawie odbywały się uroczystości pogrzebowe gen. Karola Świerczewskiego, który poległ od kul bandytów z UPA w zasadzce pod Jabłonkami. W tym samym dniu w Bieszczadach rozegrała się kolejna tragedia.W celu wzmocnienia strażnicy WOP w Cisnej, która wiele razy musiała odpierać ataki band UPA, skierowano do niej trzydziestoosobową grupę żołnierzy. Byli to kawalerzyści z 4 Bałtyckiej Brygady WOP z Koszalina. Żołnierze ci mieli wracać do swoich koszar i domów z końcem marca 1947 r., ale w tym czasie doszło do wydarzeń, w trakcie których poległ gen. Karol Świerczewski. Kolejnym terminem powrotu żołnierzy do macierzystej jednostki w Koszalinie miał być początek kwietnia i właśnie w pierwszym dniu tego miesiąca porucznik Witold Dzięgielewski z grupy manewrowej WOP z Cisnej udał się do Baligrodu , by załatwić formalności związane z wyjazdem żołnierzy do Koszalina.Od samego początku, czyli jeszcze w marcu, z faktu tego nie robiono tajemnicy i na pewno w ten sposób bandy UPA dowiedziały się o tym i już 28 marca zaatakowały polskie oddziały, nie wiedząc wówczas, że w trakcie wymiany ognia poległ polski generał, wiceminister obrony narodowej Karol Świerczewski. Takie są prawdziwe a zarazem okrutne karty polskiej historii okresu po zakończeniu drugiej wojny światowej. Tak! Prawdziwe, bo od początku III RP akurat tamte wydarzenia zostały przeinaczone i zafałszowane, ale całe szczęście, że mamy jeszcze w naszym kraju prawdziwych i rzetelnych historyków. Poza tym jeszcze żyją świadkowie i uczestnicy owych krwawych dni w Bieszczadach i od nich możemy się wiele dowiedzieć.Wracając do tematu, razem z por. Dzięgielewskim do Baligrodu udało się wówczas 6 doświadczonych oficerów, 27 żołnierzy oraz komendant posterunku MO w Cisnej sierżant Jan Duplak. Do ataku doszło po obu stronach drogi w miejscowości Łubne. Banderowcy otworzyli ogień ze wzgórz leżących wokół drogi, po której poruszała się kolumna polskiego wojska. W trakcie wymiany ognia na miejscu poległo 21 żołnierzy, natomiast 10 pozostałych bandyci z UPA uprowadzili do lasu, gdzie w bestialski sposób zamordowali ich.Z całej grupy polskich żołnierzy uratowali się tylko dwaj: ppor. Konrad Matelski i strz. Mieczysław Szewczak.Strzały walki było słychać w Baligrodzie, skąd po jakimś czasie przybyła pomoc. Także z Cisnej na pomoc kolegom ruszyły oddziały wojska polskiego. Jednak na jedną i drugą odsiecz było za późno. Oczom przybyłych ukazał się okropny widok. Po obu stronach drogi leżały nagie i zmasakrowane zwłoki polskich żołnierzy. Natomiast tych 10 uprowadzonych do lasu i tam zamordowanych odnaleziono później. To, co tam zastano, nie można opisać słowami ludzi kulturalnych i cywilizowanych. Takiego okrucieństwa dopuszczali się tylko bandyci z UPA od przełomu 1942/43 do lata 1947 r. Od Wołynia aż do Bieszczad.Od 17 kwietnia do 31 lipca miała miejsce Akcja „Wisła", która dziś jest niesprawiedliwie oceniana, a przecież przesiedlenie cywilnej ludności ukraińskiej miało na celu także ochronę tej właśnie ludności przed mordami „braci z UPA", którzy nie wahali się przed tym, by nieposłusznych „swojej krwi" także zamordować.

Jesteś na profilu Krzysztof Sapała - stronie mieszkańca miasta Koszalin. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj