Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdzie są niegdysiejsze śniegi... [zdjęcia]

Adam Wolski
Tor saneczkowy na Górze Chełmskiej (1912)
Tor saneczkowy na Górze Chełmskiej (1912) Stara pocztówka
Już 100 lat temu koszalinianie mieli zimą do dyspozycji kilka profesjonalnych torów saneczkowych, trasę narciarską z niewielką skocznią i lodowiska dla łyżwiarzy.

Manfred Schülke urodził się w czasach, gdy Koszalin był jeszcze niemieckim miastem. Wraz z rodzicami mieszkał przy Grosse Bau Strasse (dziś Bogusława II), gdzie spędził dzieciństwo. Kilka lat temu w niemieckim miesięczniku Kösliner Nachrichten ukazały się jego wspomnienia, w których opisywał zimy z czasów jego dzieciństwa. - Dziś klimat jest inny niż ten, który pamiętam z moich dziecięcych lat gdy były „prawdziwe zimy” ze śniegiem – opowiadał. - To były dla nas, dzieciaków, radosne chwile, chociaż ta pora roku miała też swoje mniej przyjemne strony. Mimo że byliśmy dziećmi, musieliśmy ciężko pracować. Gdy spadł śnieg, odśnieżaliśmy ulicę i chodniki przy naszej kamienicy. Jeżeli śniegu było zbyt dużo, trzeba go było wywozić sankami na Quebbewiese (dzisiejszy teren Manhattanu) lub do Mühlenbach (Dzierżęcinki). Zarabialiśmy również drobne pieniądze odśnieżając chodniki przed sklepikami. Ich właściciele płacili nam za to od 10 do 20 fenigów. Czasem była to paskudna robota, gdy posypany solą śnieg topił się i zamieniał w wodę, która po nocy zamieniała się w twardą lodową skorupę. Bardzo trudno było ją usunąć, aby chodnik mógł zostać uznany za gruntownie oczyszczony. Mieliśmy do tego specjalne skrobaczki.

Oprócz pracy zima przynosiła oczywiście również mnóstwo powodów do zabawy. Kto z nas, dzieci, nie brał udziału w bitwach na śnieżne piguły? Czasem przy takiej zabawie zdarzała się wybita szyba w oknie. Była to dla sprawcy „gorzka piguła”, która kosztowała go pieniądze zarobione wcześniej na odśnieżaniu.

Ulubionym miejscem zimowych zabaw małego Manfreda i jego kolegów był park i rzeczka Dzierżęcinka. Wspominał, że wracając do domu ze szkoły (Moritzschule, dziś Zespół Szkół przy ul. Jedności) wykorzystywali skarpę przy najstarszym koszalińskim Drzewie Czarownic, zjeżdżając w dół na tornistrach. Mniej bezpieczne zabawy miały miejsce, gdy lód pokrywający Dzierżęcinkę zaczynał topnieć i polegały na pływaniu na krach. - Oczywiście czasem kończyło się to mokrym tyłkiem – wspominał pan Schülke. Trzeba było wtedy szybko biec do domu i przebrać w suche i ciepłe ubranie.

Drugim miejscem zimowych zabaw dzieci i młodzieży była Czarna Góra (Schwarze Berg), która znajdowała się między dzisiejszymi ulicami Racławicką, Stawisińskiego, Rzeczną i Orlą. Najlepszy zjazd zaczynał się przy zaroślach okalających nowy cmentarz żydowski i prowadził do położonej w dole łączki, zasypanej w latach 80 XX w. Mniej więcej w jednej trzeciej jego długości była wielka mulda, która powodowała, że większość saneczkarzy i narciarzy właśnie tam się wywracała wśród śmiechów i wrzasków.

Łyżwiarze korzystali natomiast z zamarzniętego parkowego stawu. Było to jednak odpłatne (5 fenigów) i nie zawsze dostępne. Korzystano również z podmokłego terenu dzisiejszego Manhattanu, który zimą z powodzeniem zamieniał się w nie najlepsze co prawda, ale jednak lodowisko. Jego największą zaletą był fakt, że w razie załamania się lodu było tam bardzo płytko.

Z górki na pazurki
Jednak największym powodzeniem zimą cieszyła się w dawnym Koszalinie Góra Chełmska. Już ponad 100 lat temu znajdowały się na niej znakomicie utrzymane tory saneczkowe. Pierwszy, dość krótki, był wybudowany w 1906 r. przez uczniów szkoły dla chłopców i prowadził od krzyża na szczycie Góry Chełmskiej, stanowiącego część pomnika poległych Pomorzan w wojnach napoleońskich, w kierunku północnym. W przyszłości, po wybudowaniu tam niewielkiej skoczni narciarskiej, był wykorzystywany przez skoczków jako lądowisko. Drugi zjazd, wybudowany rok później również dzięki pracy młodzieży, znajdował się z tyłu późniejszego stadionu sportowego. W 1913 r. powstał trzeci zjazd dla saneczkarzy, tym razem wybudowany przez miasto. Jego długość wynosiła ponad 1000 metrów plasując go jako najdłuższy tor saneczkowy w północnych Niemczech, toteż cieszył się sławą na całym Pomorzu. W 1913 r. odbyły się na nim pierwsze zawody bobslejowe.

Na Górze Chełmskiej uczniowie koszalińskich szkół mieli zimą rzadką okazję do spotkań z kadetami z pobliskiej wojskowej Szkoły Kadetów mieszczącej się w dzisiejszej siedzibie Straży Granicznej. W tamtych czasach kadeci byli podporządkowani surowej dyscyplinie i rzadko opuszczali koszary. Na zajęcia fizyczne na Górze Chełmskiej udawali się w zwartych kolumnach marszowych pod dowództwem oficera. W wydanych pół wieku temu wspomnieniach koszalinianina Gerharda Ziemera, kilkudziesięcioletni już wówczas autor pisał, jak wielkie wrażenia na nim – gimnazjaliście – robiły w 1915 r. marszowe piosenki śpiewane przez jego maszerujących równym krokiem rówieśników w mundurkach i wojskowych czapkach, kształcących się na przyszłych pruskich oficerów. Wspominał, że właśnie na ich lichych wojskowych sankach często zawierano przyjaźnie między przybyłymi z całych Niemiec młodymi kadetami i koszalińską młodzieżą.

Ukoronowaniem saneczkowania na Górze Chełmskiej był zawsze zjazd nieoficjalną trasą saneczkową zwaną Torem Śmierci (Todesbahn), czyli dzisiejszą ulicą Sianowską. 100 lat temu ruch samochodowy prawie nie istniał, niebezpieczeństwo spotkania konnego zaprzęgu również było nikłe. Zjazd rozpoczynał się na szczycie góry przy krzyżu, a kończył aż przy skrzyżowaniu dzisiejszej ul. Piłsudskiego i Chałubińskiego, przy budynku szkoły kadetów. Aby zminimalizować niebezpieczeństwo, na wszelki wypadek na końcu trasy usypywano wał ze śniegu.
Na terenie całej Góry Chełmskiej można było zimą spotkać również wielu narciarzy. Już w 1914 r. pojawili się tam pierwsi biegacze, początkowo w rakietach śnieżnych na nogach, a niebawem urządzono tam mistrzostwa narciarskie Pomorza. Narciarze mieli do dyspozycji trasę o długości 16 km. W późniejszym okresie w pobliżu stadionu sportowego wybudowano drugą, nieco większą od poprzedniej skocznię narciarską.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na koszalin.naszemiasto.pl Nasze Miasto