Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bajka z dalekiego kraju...

Rafał Wolny
- Tak nie może być! Przecież on nas przebije! Po co nam Obcy?! To my musimy mieć ten bar! Zróbcie coś! - żałośnie zawodzili bracia Jaros.

W Ariett'e, należącej do nich knajpie tradycyjnie siedzieli także Jegor Pietrowicz, mer Szalingradu oraz Gawryło Stanisławycz, alias „profesor”, dobrodziej tego miasta.
- Oni mają rację. Obcy nie będzie wiedział co i jak - przyznał Gawryło, znacząco pocierając kciuk o palec wskazujący.
- No ale nic się nie da zrobić. On ma prawo... - Pietrowicz natychmiast urwał, zgromiony wzrokiem „profesora”. Ten po krótkiej zadumie oznajmił: - Powiemy, że bracia zapomnieli pieniędzy i nie mogliśmy rozpocząć licytacji.
- Ale... Chyba... nikt nie jest tak głupi, by uwierzyć - jąkał się, nieśmiało oponując Jegor, ale Gawryło tylko lekceważąco machnął ręką. - Już nie w takie bzdury wierzyli. Przecież znowu wygrałeś - przypomniał Pietrowiczowi niedawny tryumf. - Uwierzą w to, co każemy napisać naszym nadwornym kronikarzom - ich fakty nie obchodzą. A jeśli ktoś zacznie podskakiwać, to masz nowe, ale już sprawdzone rozwiązanie - dodał, poklepując siedzącego u jego stóp srebrnowłosego doga.
Pies, który przez całą rozmowę z uwielbieniem spoglądał na Stanisławycza, liżąc jego dłoń, teraz swą zwierzęcą inteligencją wyczuł, że o nim mowa i zaczął toczyć pianę z pyska, agresywnie poszczekując.
Jegor spojrzał na niego niepewnie. Choć przygarnął to bezużyteczne zwierzę z ulicy i dobrze karmił przez kilkanaście ostatnich miesięcy, nie czuł się komfortowo w jego towarzystwie. Miał wrażenie, że pies nie uważa go za swego pana i bacznie śledzi każdy jego krok.
- No to postanowione - wyrwały go z zadumy słowa „profesora”.
Nazajutrz obaj spotkali się z Obcym w merostwie.
- Zdecydowałem... - zaczął Pietrowicz i świadomy gafy z przestrachem zerknął na Gawryłę. Ten jednak z pobłażliwym uśmiechem lekko skinął głową.
- Zdecydowałem, że licytacja musi zostać powtórzona. Możesz znów do niej przystąpić, ale po przyjacielsku ci powiem, że nic to nie da. Znaleźliśmy już odpowiednie osoby - oznajmił Jegor.
- To niesprawiedliwe. Przecież oni mają już w mieście mnóstwo barów - oburzył się Obcy, ale na merze nie zrobiło to żadnego wrażenia. - Taki już bywa ten los - odpowiedział filozoficznie, z namysłem przeciągając ostatnie słowo.

* Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób i zdarzeń jest czysto przypadkowe i nie zamierzone

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na koszalin.naszemiasto.pl Nasze Miasto