Ogromne, błyszczące, czarne oczy. Paluszki zaciśnięte na uchu kubka z czerwonym serduszkiem. Nie ma chyba nikogo, kto nie kojarzyłby dziś logotypu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
A bobas na zdjęciu? Oglądano go przez lata na plakatach, widokówkach, gadżetach WOŚP. Stał się symbolem przypominającym, po co i dla kogo gra Orkiestra.Kim jest dziewczynka z fotografii, która 24 lata temu zachwyciła Jurka Owsiaka i podbiła serca wszystkich w Fundacji?
To Jagoda Szpojnarowicz-Pyda. Dorastała razem z Orkiestrą, a dziś sama jest żoną i mamą dwóch synów.A kubek? Z uszczerbionym brzegiem, wytartą serduszkową naklejką, ale przetrwał. Wciąż stoi na honorowym miejscu, na kuchennej półce w domu Doroty i Mariusza Szpojnarowiczów w Solinie.
- To nasza cenna, rodzinna pamiątka - uśmiechają się rodzice Jagody.
Zdjęcie też ma swoje miejsce. Wisi w „panieńskim” pokoju Jagody w ramie z fotografiami dokumentującymi ważne chwile w jej życiu. „Te piękne oczy, takie ciemne, przepiękny bobas.
Każdy, kto brał to zdjęcie do ręki, mówił: - Super, jakie ono jest ładne” - to słowa Jurka Owsiaka z filmu „Miłość, przyjaźń, muzyka - 20 lat grania Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy”, w którym wspominał początki akcji. A te były trudne: bez gadżetów, ulotek, puszek. Jak wspomina Owsiak, dopiero na drugi Finał przygotowano oficjalny plakat. Był bardzo prosty: wielkie czerwone serce na białym tle, poniżej data. Zdjęcie Jagody organizatorzy dostali przed trzecim Finałem.
- Zostało wydrukowane w formie pocztówki i pokazano je na plakacie. Pamiętam, że wielokrotnie używaliśmy go na kartach telefonicznych. Myśmy je wykorzystywali przez wiele, wiele lat, aż któregoś dnia powiedzieliśmy sobie: „Słuchajcie, szukamy tego bobasa z kubkiem” - opowiada Owsiak.
Studio w pokoju u babci
Nam też udało się odszukać „bobasa z kubiem”. W styczniu 2017 roku umówiliśmy się w Solinie. Mieliśmy szczęście, bo Jagoda od kilku lat krąży pomiędzy Lubelszczyzną (skąd pochodzi jej mąż Krzysztof) a ukochanymi Bieszczadami, gdzie jej rodzice prowadzą pensjonat Zielone Wzgórza.
W młodej kobiecie, która powitała nas w progu, szybko rozpoznaliśmy bohaterkę zdjęcia, które od ponad 20 lat towarzyszy zbiórce prowadzonej przez WOŚP. Oczy się nie zmieniły: wielkie, ciemnobrązowe.
O okolicznościach powstania zdjęcia opowiada tata Jagody. Bo ona sama, rzecz jasna, nic nie może pamiętać. Mariusz Szpojnarowicz wspomina, że razem ze znajomym zorganizowali specjalną sesję fotograficzną.
- Z naszym kolegą Wojciechem Makarą prowadziliśmy w tamtych czasach sprzedaż wyrobów poligraficznych w Bieszczadach. Rozprowadzaliśmy mapy, przewodniki. Wojciech robił świetne zdjęcia, miał też hurtownię pocztówek - opowiada ojciec Jagody.
Organizatorzy WOŚP szukali zdjęcia, które symbolizowałoby ideę akcji.
- Wojciech miał kontakty ze sztabem Orkiestry i dostał propozycję zrobienia kilku takich zdjęć. Jagódka miała wtedy kilka miesięcy. Kolega do sesji „zaangażował” ją i jej rówieśniczkę z sąsiedztwa - uśmiecha się pan Mariusz.
- Zabawa trwała cały dzień.Rodzina Szpojnarowiczów mieszkała wtedy jeszcze u mamy pani Doroty. Jeden z pokoi w domu babci Zosi przeistoczył się w studio fotograficzne.
- Tło tworzyły rozwieszone na ścianach białe prześcieradła, stanęły dodatkowe lampy, wszędzie były czerwone balony i serca - opowiada Dorota Szpojnarowicz.
Maluszki pozowały cierpliwie. Stojąc, leżąc, na rękach ojca, babci. Fotka z kubkiem powstała przypadkowo. Zmęczona Jagódka trochę już marudziła, zaczynała płakać. Wtedy dostała kubek.
- Złapała go, a ja trochę go podtrzymywałem, bo był za ciężki dla malutkich rączek - opowiada Mariusz Szpojnarowicz.
- Niestety, ja na tej fotografii jestem nierozpoznawalny.
Sesja zajęła kilka godzin.
- To był przecież okres sprzed ery cyfrówek - mówi tata Jagody.
- Zdjęcia robiliśmy aparatem analogowym. Nie można było na bieżąco sprawdzić efektu. Powstało wiele ujęć, działając trochę metodą prób i błędów. Zużyliśmy chyba ze trzy klisze. Po wywołaniu okazało się, że kilka zdjęć wyszło bardzo fajnie. A jedno szczególnie spodobało się Jurkowi Owsiakowi.
Zdjęcie w portfelu
Był rok 1995. III Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
- Autor zdjęcia Wojciech Makara przywiózł nam niesamowitą wiadomość. Okazało się, że Jagódka będzie twarzą Orkiestry - opowiadają rodzice.Najpierw zobaczyli zdjęcie córki w folderze promującym WOŚP. Potem pojawiły się oficjalne billboardy, plakaty z jej wizerunkiem, pocztówki, karty telefoniczne (20 lat temu prawie każdy nosił taką w portfelu).
- Nikt nie znał tego dziecka - wspomina Mariusz Szpojnarowicz.
- A nas rozpierała duma, że to nasza Jagódka. Dziadek i babcia cieszyli się z niespodziewanej popularności wnuczki. O zdjęciu wiedzieli tylko najbliżsi znajomi. A sama Jagoda kiedy dowiedziała się, że „bobas z kubkiem” to ona?
- Ta świadomość chyba towarzyszyła mi od zawsze - mówi dziś 24-latka. W domu u babci Zosi w Solinie niezmiennie od 1995 roku wisi „wośpowy” kalendarz z jej zdjęciem.
- Każdemu, kto przyjechał, chwaliłam się, że to ja. Dla mnie to było wielkie „łał” - uśmiecha się Jagoda.Była zaskoczona, gdy przed XVIII Finałem skontaktował się z nią Jurek Owsiak.
- Nie było łatwo mnie odnaleźć w tej małej miejscowości na południowo-wschodnim krańcu Polski, ale dotarł do mnie przez autora zdjęcia. Chciał zobaczyć, jak wyglądam po tylu latach - opowiada.
Wreszcie możemy cię poznać!Szef WOŚP zadzwonił i zaprosił rodzinę Szpojnarowiczów do studia telewizyjnego na Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
- Oczywiście pojechaliśmy. Byliśmy ciekawi, jak wygląda to wszystko na żywo - mówi Mariusz Szpojnarowicz.
- To było niesamowite przeżycie znaleźć się w centrum wydarzeń. Atmosfera podczas liczenia pieniędzy - to było prawdziwe szaleństwo! Koncerty, wystrzały fajerwerków, byliśmy pod wrażeniem - dodaje.
- Byłam w pierwszej klasie liceum i pierwszy raz pojechałam do stolicy - wspomina Jagoda.
- Jurek gorąco nas przywitał. Nie miał oczywiście czasu na dłuższą rozmowę. Był zabiegany, zachrypnięty, wciąż kogoś nawoływał, ale uśmiech nie schodził z jego twarzy - opowiada Jagoda.- W studiu był tłum, mnóstwo znanych osób - wspomina Dorota Szpojnarowicz.
Podszedł do nich prof. Bohdan Maruszewski, kardiochirurg z Centrum Zdrowia Dziecka, jeden z założycieli Fundacji WOŚP.
- Wyściskał Jagodę. Powiedział: „Wreszcie możemy cię poznać” - dodaje mama Jagody.
Jej córka miała kilka sekund na wizji. Jurek pokazał słynne zdjęcie z kubkiem.
- Było w tym tyle uroku - powiedział. I zapytał: „To jesteś ty?”.
- Tak, to jestem ja - zaśmiała się Jagoda. - Kubek byśmy poznali, ale ciebie nie - żartował Jurek.
Po emisji gratulowali jej nauczyciele i koledzy z liceum w Lesku, którego była uczennicą. Dzwonili zaskoczeni znajomi. „Nie wiedzieliśmy, że to ty jesteś niemowlakiem z plakatów Orkiestry” - mówili.
Jagoda była też jedną z bohaterek filmu nakręconego z okazji XX Finału Orkiestry.
- Dla mnie to zdjęcie wciąż jest bardzo ważne. I jest mi miło, że po tylu latach wciąż ktoś o mnie pamięta - mówi.
- Ja sam myślałem, że ta fotografia zostanie wykorzystana okazjonalnie. Okazało się jednak, że przez lata stała się symbolem akcji, a ta historia cały czas trwa - dodaje Mariusz Szpojnarowicz.
Idea działania Orkiestry stała się im bliska. W licealnych czasach Jagoda miała swój zespół muzyczny, grała na skrzypcach, występowali na koncertach na rzecz WOŚP. Teraz uczy starszego synka, że trzeba się dzielić z innymi.
- Niezależnie od różnych komentarzy, zawsze bronimy tego, co robi Jurek - mówi.
- Kiedyś kupowałem ryby w Ustrzykach Dolnych - opowiada tata Jagody.
- Pana, który od lat nimi handluje, znam z widzenia. Widział nas w telewizji, zagadnął mnie. Myślałem, że będzie krytykował Orkiestrę. A okazało się, że jego córka, dziś już dorosła, zawdzięcza tej akcji życie. Urodziła się jako wcześniak. A w tamtych latach jedyny inkubator dla noworodków, który znajdował się w szpitalu, był darem od Fundacji WOŚP.
Jego też urzekły oczy
Wiele zmieniło się od czasu, gdy Jagoda jako niemowlę spojrzała w obiektyw aparatu swoimi ciemnymi oczami, w których odbiło się okno w pokoju babci Zosi. Skończyła podstawówkę, gimnazjum, liceum. Poszła na studia do Lublina, wybrała animację kultury. Zafascynowała się fotografią.
W Lublinie poznała Krzysztofa, studenta agronomii. Zakochali się, pobrali, urodził się Gabryś (dziś trzylatek), a w listopadzie 2017 roku przyszedł na świat młodszy synek - Antoś.
Z Bieszczadów przeprowadziła się na Lubelszczyznę, gdzie Krzysztof rozwija rodzinne gospodarstwo, w planach mają budowę domu. Czy jej męża też urzekły oczy, które 20 lat wcześniej tak zauroczyły Jerzego Owsiaka?
- Oj tak, zawsze powtarzał: „Ach, te piękne oczy!” - uśmiecha się Jagoda. Krzysztof wspomina, że znali się już od jakiegoś czasu, gdy w portfelu Jagody zobaczył kartę telefoniczną z wizerunkiem maluszka trzymającego kubek z serduszkiem.
- Spytałem, dlaczego nosi taką kartę, dziś już bezużyteczną - opowiada.
- Wtedy przyznała się, że to ona jest na zdjęciu. Byłem zaskoczony, ale i dumny, że miała taki udział w tym, co robi WOŚP. Orkiestra pomogła tylu dzieciom. Słabym, bezbronnym w chorobie. Warto przynajmniej w tym jednym dniu w roku otworzyć swoje serca - dodaje Krzysztof.
Zobacz także Światełko nieba WOŚP 2017 w Koszalinie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?